Solo po czeskich górkach

Sobota, 6 sierpnia 2016 · Komentarze(0)
Kategoria Road
   Sobotni poranek. Luz blues, energetyczne śniadanie, look na pogodę za oknem i skan szafki z kolarskimi strojami. Niezbyt ciepło ale komfortowo. Tak lubię najbardziej. Pozostaje wystroić się i start :)

   Dzisiaj jadę solo. Trenerskie oko poza zasięgiem :) "Pamiętaj, w tlenie, delikatnie, bez forsowania przed jutrzejszą stówką. " - trenerskie przykazanie pierwsze, wciąż najważniejsze - "I zapnij bluzę" - przykazanie drugie, tak samo często powtarzane, jak pierwsze :) Co mu w tej rozpiętej nieco bluzie przeszkadza? :)

    Zgodnie z planem pod dom zajeżdża mocny kolarski duet, Artur z Radkiem. Oddaję swoje trenerskie wsparcie w dobre ręce :) Aa, niech jedzie z nimi żeby się chłopaki nie pogubiły za granicą :) Szybka, niemal żołnierska męska przebieranka i panowie w pełnym rynsztunku.
    "Jestem gotowa" - oznajmiam wychodząc naprzeciw gościom. Chwila konsternacji :) No co chłopaki, a ja to od macochy? :) "No to jedziemy" - Arczi trzyma fason, choć wiadomo, że nie po to planował czeskie górki, żeby z jakimś spowalniaczem na kole jeździć :)
    Reset licznika, start pulsometru i endomondo. "Jadę, jeśli mnie nie dogonicie, spotykamy się w domu" - żartuję, bo choć wszyscy jedziemy do Czech, to ja w przeciwną stronę :)

    Trening zgodnie z przykazaniem, lekki i spokojny. Start z wiatrem, dobre tempo. Dytmarów, Krzyżkowice, zjazd do Hlinki. Zdarzało mi się tu pogubić, pamiętam :) Kilka podjazdów wymuszających wysiłek. Teraz już znam je na pamięć więc rozkładam siły idealnie. Żadnych niespodzianek w pulsie. W głowie jutrzejszy Audax. Rozsądek zwycięża pozostawiając czas i miejsce do obserwacji nieco dzikiej tu przyrody :)



     Ostatnia prosta. I górka "rzeźnia". Ależ te zdjęcia spłaszczają! Słowo daję, że ten podjazd daje konkretnie w kość. Ale jakimś cudem ja go lubię :) Przypominam sobie pierwszą wspinaczkę w tym miejscu. Drogą rowerową, obok. Osiem przystanków i ostatecznie dopchanie roweru na końcówce. I tętno zawałowca. I piętnaście minut odpoczynku na przegibku :) Histoooria :) Dzisiaj podjeżdżam i żyję :)

    Powrót prosto na kawkę i super ciasto :) Nie ma to jak dobry poczęstunek :) Dziękuję :)

W tym samym czasie: Panowie pokonują dystans stu czterech kilometrów. Cztery godziny kręcenia po górkach sąsiadów. Łącznie z podjazdami na Kopę i Rejviz. Wracają ujechani i usatysfakcjonowani. Prawie tysiąc pięćset przewyższeń. Mogłam z Wami jechać :)
I mały donos: Daria, patrz jak się panowie goszczą pod naszą nieobecność ;) Taką fotkę dostałam :)



Z ostatniej chwili: W tle wyścig w Rio, Majka ucieka !!! Trzeci!

Trening pod kontrolą rozsądku. Jutro Audax :)


Komentarze (0)

Nie ma jeszcze komentarzy.
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa accza

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]