Nie taki Audax straszny czyli 110 km w pigułce.

Niedziela, 7 sierpnia 2016 · Komentarze(1)
Kategoria Road
Szósta rano. Budzik jęczy bezlitośnie, choć to bandycka, jak na niedzielę pora. Poprzeciągać się, wznieść oczy ku niebu, nastawić uszu - nie pada, już świeci słonko, wiatru nie słychać. Nie ma to tamto, wyskakiwać z łóżka!

   Śniadanie oczywiście energetyczne. Musi siły zapewnić. Głowa spokojna, żadnej spinki. Tak po prawdzie, nic nie muszę, przecież :) Takie korzyści z zabawy kolarstwem. Tyle mojego, ile endorfin zaczerpnę. A czerpię sporo :)

    Pakowanie. Rowery lądują w aucie. Jeszcze buty, kaski, żelki, batony, bidony. Odjazd!

    Głuchołazy. Parking. Powoli zjeżdżają się amatorzy kolarskich imprez. Zadziwia mnie średnia wieku. Pozytywnie. Pomijając rodziny z dziećmi, wyraźnie daje się zauważyć kolarska "dojrzałość". W tym, ku mojej uciesze, kobieca :)

   Odbieramy numerki startowe. Obczajamy bufet :) Trasę znamy. 5 x 22 km po okolicy, objechane kilka dni temu.

   Docierają Beatka z Piotrem i inni z CykloOpole. Ścigać się z nimi nie będę, odległa liga, ale miło znowu widzieć :)

   Atmosfera przed startem lajtowa :) Pogoda dopisuje, humory też. Pada informacja, że na cały przejazd przewidzianych jest pięć godzin. Kurde, a to nie za mało? :) Niby taka sobie niezobowiązująca imprezka ale dystans imponujący. Dorzućcie jeszcze z pół godzinki :)
   Piotr przepytuje o magnez. Wszyscy brali. "Masz zapasowy na trasę?" - nie mam więc wręcza mi fiolkę shot'a.

    Spiker zaczyna odliczanie do startu pierwszej grupy. Impreza przy ruchu otwartym, nie ma szans by wypuścić trzysta osób na raz. Ustawiają się kolejni chętni do pokonania trasy audax'a :) Ustawiamy się i my!

   Nasza kolej :) 204 i 218, silna grupa z Prudnika na starcie :) :) :) A z nami przedstawicielka CykloOpole, z numerem 155, Beatka :)

    Na kresce zameldowani, wyczytani, pooszliiii! Teraz trzeba mądrze rozplanować siły. Sto dziesięć kilometrów przed nami. I najbardziej radosna myśl, że nie ma musu przejechania całego dystansu :) Choć chciałabym, nie powiem :)

   Pierwsze okrążenie na rozgrzewkę. Mam świadomość, że podjazd jak zwykle zrujnuje mi tętno więc zostaję bez żalu w tyle. Akurat na szosie potrafię nadrabiać na zjazdach, więc po chwili tę umiejętność wykorzystuję :) Długie, płaskie odcinki pozwalają utrzymać dobre tempo. "Dwóch gości przyczepiło nam się do koła" - zauważam. Swoim trenerskim wsparciem chętnie podzielę się dzisiaj z Beatką ale niezidentyfikowana reszta niech radzi sobie sama. "Panowie, zapraszamy do przodu" - nie wytrzymujemy braku dobrych kolarskich manier. Padają tłumaczenia, że za słabe ich rowery i inne bajery szmery. Ech!
   Kończymy pierwsze okrążenie. 55 minut. Słabo. Zakładam, że z każdą kolejną pętelką, na skutek narastającego zmęczenia, czas będzie się wydłużał. Dopada mnie wizja deficytu czasu. Nie zmieszczę się w pięciu godzinach, na bank. Ale jeśli zrobię cztery kółka, to dam radę - szybko kalkuluję i odpędzam czarnowidztwo :)
   Nawrotka w miejscu startu. "Wjeżdża kolejna grupa!!!" - słychać w głośnikach, to o nas :) - "Grupę prowadzi Arek Wytrwał z Prudnika!!!" - nooo, Kochanie, nie ma lipy, całe Głuchołazy słyszały :)

   Drugą rundę pokonuję, o dziwo, szybciej. Jakieś 43 minuty. Kolekcjonuję zapas czasu :) Ostatni zjazd i nawrotka. Nieee!!! Zamknięty przejazd! Gdzie ten pociąg? Cały nadrobiony czas ucieka! O mamooo, ale mknieeee, szybciej byśmy go przepchnęli. No jedź!

   Trzecia pętla rozwiewa moje obawy o brak sił na tym etapie maratonu. Jest dobrze. Wzmaga się za to ruch na drogach, popędzając do roboty koncentrację. Momentami nieprzyjemnie wieje ale od czego są trenerskie plecy :) Znowu mamy na kole panów z "nie takimi rowerami". Ech! Nie skupiam się na nich. Całą moją uwagę przykuwa skurcz w stopie. Tego tylko brakowało. Shot! Działa ekspresowo. Uff! Dzięki, Piotr :)

   Przed czwartym okrążeniem, bufet. Na ratunek siłom, banan. Plus baton. Nic z tego. Kryzysowa pętelka. Chyba już mi się nie chce chcieć. Przez myśl przelatuje pokusa zakończenia z wynikiem 88 kilometrów. W mgnieniu oka wypycha ją jednak żal ostatniej rundy. "Coś specjalnego, zjedz" - z pomocą przychodzi trenerska dłoń i żel z kofeiną :) Jak zwykle w punkt :) Działa! Odzyskuję siły :) Mimo odczuwalnego zwolnienia, nie tracę nadrobionego czasu.

   "Zapinamy koszulki i finiiisz!!!" - pada trenerska komenda zwiastująca zakończenie audax'a po czwartej rundzie. Mowy nie ma! "Ja jadę jeszcze jedną!" - oznajmiam stanowczo. "Chcesz?" - jakieś trenerskie niedowiarstwo, czy co? :) "Tak, bardziej zależy mi na tym żeby przejechać cały dystans niż na uzyskanym czasie. A zapasu mamy pół godziny, damy radę :) " - potwierdzam, choć jednocześnie uświadamiam sobie kumulację wysiłku w trenerskich mięśniach. Wczoraj stówka po górach, dzisiaj stówka ze mną na kole. Doceniam i obiecuję, że jakoś to wynagrodzę :)

   Piąta runda, ostatnia. Ostatni podjazd. ostatni baton. I ostatnie kilometry z bezcennym, trenerskim wsparciem. Stówka na liczniku!!! Tak ładnie wygląda! :) Zwłaszcza, że na swoim widzę pierwszy raz :) Teraz już, choćbym padła to satysfakcja dowlecze mnie do mety :)

   Meta!!! Ujechałam się, nie powiem :) Prawie trzy i pół miesiąca "szosowania" i pierwszy szosowy maraton zakończony sukcesem :) Ranga może nie wyścigowa ale dystans jednorazowo pokonany, nie byle jaki :)
  110 km, prawie 900 metrów przewyższeń, średnia prędkość 24,5 km/h i 4,5 godziny obijania tyłka na siodełku! :) Trenerski wysiłek wkładany w udowadnianie mi, że szosa może być kobieca owocuje pierwszym medalem :)

Powrót do domu, a tu..... lasagne i ciastooo!!! Jesteśmy farciarzami :)
Ktoś ma lepiej? :)
Zasłużony chill :)
Za tydzień Bike Challenge Wrocław :) Tam się będzie działo!!!
"Może przepiszemy się na 120 km, co to takie marne 50?" - trenerski humor w formie, widzę :)
Kto wie, może pogadamy o tym za rok :)


Komentarze (1)

Halo BIKEstats.pl! :D

Pokażcie, że potraficie pomóc! :-)

O, jak dawno mnie tu nie było. Ale jak miło wrócić na strony serwisu, który tak uwielbiam! :-)

Dziś piszę trochę jako żebrak (ale ekskluzywny, bo żebrzę w szczytnym celu), no i występuję w roli spamera (by dotrzeć do maks. liczby osób na BS).

Proszę Cię o wsparcie pewnej rowerowej akcji!
Szczegóły na:
100 km rowerem dla serca Ignasia

W ramach zbiórki pieniążków na operację serduszka jeszcze nienarodzonego Ignasia przejeżdżam w niedzielę 4. września traskę ponad 100 km. Udział w tym wydarzeniu zadeklarowali jeszcze JPbike oraz Mors!

Jak możesz pomóc?
1. Proszę odwiedź stronę z wydarzeniem
2. Wesprzyj zbiórkę jakąkolwiek kwotą - każda złotówka ma znaczenie!
3. Podaj temat dalej
4. Zachęć swoich znajomych do wsparcia Ignasia

Już teraz pięknie Ci dziękuję!

Warto jest pomagać!

Do zobaczenia na trasie! :-)

Pozdrawiam!

Mlynarz 23:38 piątek, 2 września 2016
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa pobie

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]