Z drogiii! Lapierrki na dwunastce! :)
"W Hermanovicach zdecydujemy, Rejviz, Kopa czy dwunastka" - zapowiedź "chwili prawdy" przypomina mi jak bardzo wymęczył mnie dojazd w to miejsce poprzednim razem. 40 kilometrów mięśniom wspak. Tym razem jednak wiatru nie słychać, słońce nie dopieka, a chęci do jazdy wzmożone po kilkudniowym poście od kręcenia. Idealnie :) Pączek. W drogę!
Pierwsze kilometry rozgrzewki zaskakują. Mięśnie słabe. Zaczyna boleć głowa. Niespodziewanie kiepskie samopoczucie. Dziesiąty kilometr. Pojawia się obawa o koncentrację. Może lepiej zawrócić? Bieg zdarzeń zadziwia. Puls przypilnowany, warunki sprzyjają, a jednak coś nie tak. Piętnasty kilometr. I nagły zwrot akcji. Nogi nabierają sił. Robią się lekkie i zaczynają kręcić "z pomysłem", a nie jak je korby poniosą. Głowa odpuszcza. Bike fun powraca :)

Baton. Miodowo - orzechowo - bananowy buziak i gotowi do startu ;)

Koncentracja w pion! Lekki początek. Prędkość rośnie ale nie oszałamia. Idealna nawierzchnia wzmaga poczucie komfortu. Licznik: 45, 48, 52...
12%!!! Koniec zabawy :)
Pozycja zjazdowaaa, zjaaaazd!!! Zero przeszkadzaczy. Kierownica dociśnięta. Idealna przyczepność. Żadnych podmuchów. Stuprocentowy komfort. Zakręty bez hamulców. Bez cienia zwątpienia :)
Licznik: 65, 68, 70, 73,9 ..... Podjazd iiiii wytrącenie prędkości. 46, 43. Spaaacer :)
"Ile wykręciłaś?" - banan na trenerskie twarzy, bezcenny :) Porównanie liczników zdradza trenerski pościg za mną :)
"Ahoj! Ahoj!" - my tu gadu gadu a z naprzeciwka wyłania się pokaźny kolarski team. CykloOpole :) No nie zazdroszczę wspinania się pod tę dwunastkę :)
Powrót do domu na luzie. W tlenie. Bez wywracania trenerskiego planu treningu do góry nogami :) Za to z nowym doświadczeniem, rekordem i satysfakcją pod pachą :) Nie ma nudy :) Idealnie :)
